DLACZEGO MIEDZIORYT?

Dlatego, że to jest, jak pisze publicysta i historyk sztuki Stanisław K. Stopczyk — Jego Ekscelencja Sztych — „król” głównych technik grafiki warsztatowej. Stara szlachetna technologia polegająca na wycięciu rylcem wklęsłego rysunku na metalowej płycie, a następnie — po wprowadzeniu farby w wyrytowane kreski rysunku — odbiciu go pod prasą na papierze. Powstałą w ten sposób odbitkę nazywa się (dokładnie) miedziorytem, stalorytem, czasem (mniej dokładnie) sztychem, ryciną lub grawiurą.

Od momentu swego powstania miedzioryt długo spełniał rolę najdoskonalszej metody powielania wszelkich wizualnych przedstawień, a i dziś korzysta się z niej jeszcze także w poligrafii przemysłowej, zwłaszcza wtedy, gdy efektem końcowym ma być praca, będąca nie tyle reprodukcją, co oryginalną grafiką o wysokich walorach artystycznych i (co bywa niemniej ważne) również precyzyjną i trudną do podrobienia. Dziewiętnastowieczny angielski malarz, grafik i autor prac o technikach sztuki, Teodor H. Fielding, w The Art of Engraving tak pisał o miedziorycie (podaję we własnym, niedoskonałym tłumaczeniu):

Sztuka, którą mamy opisać, stoi pierwsza wśród wszystkich rodzajów rytownictwa, górując nad nimi. Jakkolwiek w przedstawianiu pewnych obiektów mogą ją pozostałe gałęzie zawodu przewyższać, to w całości jest od nich zdecydowanie lepsza. Nie może dać aksamitnej miękkości, intensywnej głębi i harmonijnego łączenia świateł i cieni, jakie daje mezzotinta. Nie może też, nawet wspomagana liniarką, dostarczyć owych srebrzystych jasności czy głębokich przezroczystych tonów, oglądanych w akwatincie, ani podobnie nie odtworzy pociągnięć, laserunków i przypadkowych dotknięć pędzla artysty. W dosadności i wyrazistości dalece prześciga ją drzeworyt. A mimo to stoi na czele wszystkich innych, i nie możemy nie widzieć z żalem, choć bez zaskoczenia, jej podupadającego obecnie stanu.

No właśnie — w czasach, gdy Fielding pisał powyższe słowa, miedzioryt, a właściwie — na kilkadziesiąt lat rozkwitłą nowszą jego postać — staloryt, zaczęły skutecznie wypierać nowe, o wiele wydajniejsze i nie wymagające tak wielkiego nakładu pracy, płaskie techniki litograficzne oraz chemigrafia, wsparta potężnie dynamicznie rozwijającą się świeżą zdobyczą techniczną — fotografią. Hasłem epoki było „szybciej i więcej” — choć staloryt pozwalał zarówno na nigdy przedtem nie widzianą precyzję, jak i na olbrzymie nakłady, to nikt nie chciał na nie czekać miesiące i lata... Dziś jednak nikt już od grafiki warsztatowej nie oczekuje wypełniania zadań takich, jak w tamtych czasach. Na jej bazie zrodziła się i oddzieliła cała bogata, i błyskawicznie się rozwijająca gałąź przemysłowej poligrafii z jej szybkobieżnym drukiem, korzystająca ze wszystkich (i rozwijająca je), przez wieki wypracowanych, technik graficznych. Te zaś, uwolnione od zadań ponad siły, dzisiaj już mogą być uprawiane tylko dla swych indywidualnych właściwości oraz zgodności z psychicznymi predyspozycjami artysty. A walory ma miedzioryt nieprzeciętne:

Przede wszystkim, poprawnie wykonany, jest bardzo efektowny. Swą urodę zawdzięcza w wielkim stopniu dekoracyjnym walorom rytmicznego kreskowania. Uporządkowane w swych przebiegach kreskowane tony światłocieniowego modelowania tworzą gęste regularne siatki, generując wzór eleganckiego w swej prostocie desenia. Umiejętnie krzyżowane kreskowania mogą dawać efekt faktury przypominającej szlif szlachetnego kamienia (tzw. brylantowe albo diamentowe cięcie). To oryginalna i niezwykle charakterystyczna cecha tej techniki graficznej, sprawiająca, że walorami dekoracyjnymi przewyższa wszystkie inne. „Cieniowanie” równoległymi i krzyżującymi się liniami jest trudne i bardzo pracochłonne, ale wynagradza to efekt końcowy — specyficzny urok miedziorytniczego cięcia, niemożliwy do uzyskania w żadnej innej technice. Pozostałe zalety: czysta, piękna kaligraficzna kreska o zmiennej szerokości, raz gruba, raz cienka jak włos, wspaniała dokładność w oddawaniu najdrobniejszych nawet szczegółów rysunku, przyjemna dla oka fizyczna wypukłość wklęsłodrukowej kreski, razem ze wspomnianą elegancją i ładem kreskowań, czynią ją techniką bardzo atrakcyjną i cenioną w kolekcjonerstwie grafiki artystycznej. Pełne powagi piękno klasycznego miedziorytu i precyzja oryginalnego odręcznego rytu, która bardzo utrudnia ewentualne fałszerstwa, czynią go (zwłaszcza w wytrzymalszej, stalorytniczej odmianie) do dziś najlepszą techniką tzw. druku zabezpieczonego papierów wartościowych (banknotów, czeków, akcji, obligacji, listów zastawnych), paszportów i znaczków pocztowych (zbierający je wiedzą, że najładniejsze i najcenniejsze znaczki to staloryty). W ogóle wklęsłodruk we wszelkich odmianach — zarówno bezpośredni, rytowany czyli cięty — „suchy” (miedzioryt, mezzotinta, sucha igła), jak i pośredni czyli trawiony — „mokry” (akwaforta, akwatinta, miękki werniks i in. kwasoryty), także w przemysłowej poligraficznej formie pełnokolorowego szybkobieżnego, wysokonakładowego druku rotograwiurowego — to na ogół gwarancja wysokiej jakości końcowego produktu.

Ale ma też miedzioryt i wady, bo te wszystkie zalety okupione są jednak bardzo wysoko. Podziwiając stare ryciny, ich niebywałą wirtuozerię w prowadzeniu linii rysunku, warto z tego zdać sobie sprawę. Technika ta, pozornie bardzo prosta, w rzeczywistości należy do najtrudniejszych dziedzin grafiki warsztatowej. Miedziorytnik wyrazić powinien wszelkie możliwe odcienie światłocienia, od najwyższych świateł (tzw. blików), przez półtony, do najgłębszych cieni oraz oddać całe bogactwo waloru i faktury materii — od twardości kamienia przez metaliczny połysk zbroi, przejrzystość szkła i matową miękkość ciała, do włosów, futer i najróżniejszych tkanin — aż do rzeczy tak zmiennych i kapryśnych jak woda i zjawiska atmosferyczne. A jako środek ma do dyspozycji właściwie tylko zmiennej grubości kreskę i jej warianty w postaci linii przerywanych i kropek. Kunszt rytownika wymaga więc całkiem specjalnych umiejętności, w tym zarówno pełnego opanowania rysunku, jak i technicznej zręczności oraz pewności we władaniu rylcem, koncentracji i dobrego wzroku, dyscypliny i benedyktyńskiej cierpliwości. Technika raczej nie pozwala liczyć na szczęśliwe wykorzystanie elementu przypadkowości i tradycyjna interpretacja wymaga pracy w pełni przemyślanej. Nie jest też miedzioryt odpowiedni dla dużych formatów, a wykonanie grafiki może zabrać całe tygodnie i miesiące — a nawet lata. Swój sławny później sztych Rycerz, śmierć i diabeł Albrecht Dürer rytował dłużej niż kwartał, dziś odręczne wycięcie matrycy wklęsłodrukowej znaczka pocztowego zabiera od 1 do 3 miesięcy czasu, większej, bo do banknotu, portretowej miniatury — ok. połowy roku, ale np. J. H. Robinson nad stalorytem Napoleon i papież pracował 12 lat! Nawet wziąwszy pod uwagę drastyczną różnicę formatów, wydaje się, że w tym ostatnim przypadku granice zdrowego rozsądku zostały jednak przekroczone.

Druk odbywa się na ręcznej walcowej prasie (i też ma swoje tajemnice). Z płyty miedzianej można otrzymać do tysiąca odbitek, ze zwykłej niehartowanej stali co najmniej kilka razy więcej, i każda z nich będzie oryginalnym dziełem sztuki. W zautomatyzowanym przemysłowym druku banknotów i znaczków pocztowych z metalowych utwardzanych matryc uzyskuje się nakłady nawet milionowe.

Henryk Goltzius miedzioryt
Henryk Goltzius Melpomena miedzioryt, około 1592
Jeremiasz Falck miedzioryt
J. Falck Stara kobieta przed lustrem miedzioryt, po 1656
C. Mellan miedzioryt
C. Mellan Rzymskie miłosierdzie miedzioryt, XVII w.
James Fittler miedzioryt
James Fittler William Lord Russell miedzioryt, 1819

MISTRZOWIE

Miedzioryt jest najstarszą wklęsłą techniką graficzną. Powstał w I połowie XV w., prawdopodobnie w kręgach twórców związanych z rzemiosłem złotniczym oraz dekoracyjnego grawerowania broni, jako metoda utrwalania-powielania na papierze wzorów zdobniczych, i pojawił się równocześnie we Włoszech i w Niemczech, ale najstarsza zachowana taka rycina jest niemiecka. W przeciwieństwie do dużo wcześniejszego drzeworytu, od początku traktowany był jako dyscyplina sztuki ekskluzywna i nie dla wszystkich dostępna.

Do największych mistrzów początkowej epoki miedziorytu zalicza się działających w okresie Odrodzenia Andreę Mantegnię (Włochy) i Albrechta Dürera (Niemcy). Wielki rozwój tej techniki nastąpił w Niderlandach, gdzie do najznakomitszych wirtuozów modernistycznego miedziorytu należał tworzący na przełomie XVI i XVII w. Henryk Goltzius. Siedemnastowieczną barokową technikę doprowadzili do perfekcji Francuzi (Gerard Audran, Nicolas Cochin, Claude Mellan, Robert Nanteuil i in.), tworząc przemyślany system-kanon pięknego rytowania; powstałe wtedy zasady burin rangé (fr., zn. „regularny rylec”, późniejsza nazwa belle taille — „piękne cięcie”) do dziś pozostają najdoskonalszą metodą miedziorytniczej interpretacji przedstawień. Stopniowo wykształciły się w Europie poszczególne „szkoły” (w znaczeniu przede wszystkim stylu, ale częściowo i metody pracy) rytownicze: niemiecka, włoska, flamandzka, francuska i angielska.

Należy koniecznie podkreślić rolę, jaką miedzioryt odegrał w rozwoju cywilizacji europejskiej, od momentu swego powstania aż do czasów wielkiej rewolucji przemysłowej XIX w., bo nie sposób ją przecenić. I to nie tylko jako dyscyplina artystyczna, ale przede wszystkim jako znakomita technika reprodukcyjna. Największe dzieła wielkich mistrzów malarstwa, rzeźby i architektury świat poznawał właśnie dzięki miedziorytniczym reprodukcjom, powstającym w niezliczonych pracowniach rytowniczych całej Europy. To była większość ilustracyjnej części ówczesnej poligrafii. Cała kartografia, a więc mapy geograficzne, w tym wojskowe mapy i plany sztabowe, wykresy naukowe i większość ilustracji książkowych (w tym i ręcznie kolorowane), do dzieł przyrodniczych, medycznych, technicznych i wojskowych, wszelkich podręczników, karty do gry itp., powstawały w technice miedziorytu i jego nieco młodszej „siostry” akwaforty (kwasoryt, wklęsłodruk trawiony). Wszystkie ilustracje w Encyclopedia Britannica z 1911 r. są stalorytami. Oczywiście spełniał także rolę analogiczną do dzisiejszej fotografii portretowej.

Trzeba też jednak powiedzieć, że o ile bardzo szybko stał się miedzioryt metodą uznaną i bardzo rozpowszechnioną, to — ogólnie — niewielu z tych, którzy sięgnęli po nią (nawet najwyższej klasy artystów w innych dyscyplinach), mogło pochwalić się mistrzowskim jej opanowaniem. Większość całej produkcji stanowią poprawne tylko utwory całych rzesz rzemieślników sztuki, dużo jest dobrych technicznie — ale prawdziwe arcydzieła są rzadkie, tak samo zresztą, jak w innych dziedzinach sztuk pięknych. Obecnie, w wolnej grafice artystycznej, sztych — zarówno z powodu trudności techniki, jak i jej czasochłonności — pozostaje dużo mniej popularny od innych metod grafiki warsztatowej, i w znacznej mierze zastępowany jest przez akwafortę, suchą igłę i inne techniki wklęsłe.

Pierwsze miedzioryty w Polsce wyszły spod rylca niemieckiego mistrza naszego słynnego arcydzieła snycerskiego, Ołtarza Kościoła Mariackiego w Krakowie — Wita Stwosza z Norymbergi. Spośród polskich dawnych rytowników najwyższy światowy poziom reprezentują: w XVII w. gdańszczanin, Niemiec z pochodzenia (ale sam podpisujący się jako Polonus), Jeremiasz Falck i działający w XIX w. stalorytnicy: Antoni Oleszczyński, Feliks St. Jasiński oraz pochodzący z rodziny żydowskiej Henryk Redlich. Chociaż zadaniem strony nie jest przedstawienie, nawet w skrócie, sylwetek i dorobku poszczególnych, choćby największych, artystów, to nie powstrzymam się przed zrobieniem wyjątku dla jednej postaci, bo jest naprawdę wyjątkowa:

Jakkolwiek wydawałoby się, że w dziedzinie burin rangé trudno powiedzieć jeszcze coś nowego, przecież udało się to synowi górnika ze śląskiej Czeladzi. To „czarodziej rylca” — Czesław Słania, człowiek-legenda, arcymistrz miniatury stalorytniczej — najsłynniejszy, i powszechnie uważany za największego, rytownik świata XX wieku. Pracujący najpierw w latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia dla Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych, a później jako oficjalny rytownik poczty szwedzkiej i dworów panujących Szwecji, Danii i Monako, wielokrotnie nagradzany (i odznaczany) autor 1075 (rekord świata w Księdze rekordów światowych Guinnessa) pięknych rytowanych znaczków pocztowych. Aż sześciokrotnie jego prace wygrywały konkurs na najładniejszy znaczek świata, a 19 razy w 27 konkursach na najładniejszy znaczek roku organizowanych w Szwecji. Prasa szwedzka pisała o nim „najbardziej popularny artysta szwedzki", choć on sam na pytanie, czy uważa się za artystę szwedzkiego, czy polskiego, odpowiadał: Cały świat wie, że jestem Polakiem ze Szwecji. Dziennik Dagens Nyheter, na otwarcie wystawy Słani w Sztokholmie w 1991 r., zachwycał się: To zupełnie niebywałe, że jedna osoba może być autorem tak cudownych rzeczy… i to 800 rzeczy. Wykonał także wiele mistrzowskich stalorytów banknotowych (dla Argentyny, Brazylii, Izraela, Kanady, Kazachstanu, Litwy, Portugalii i Wenezueli) i perfekcyjnych wolnych portretów znanych osobistości, wspaniałych interpretacji dzieł batalistycznych (w tym, w niezrównany sposób, naszego Grunwaldu J. Matejki) oraz pejzaży. To był „cesarz rylca” — jak go nazywano za życia — do którego kolekcjonerzy podchodzili z nabożnym szacunkiem (w Chinach jeden z nich, idąc do mistrza po autograf, kilka ostatnich metrów zrobił na kolanach). Czesław Słania zmarł 17 marca 2005 r., w wieku 84 lat, w Krakowie. Z oczywistych względów nie ma sensu nadmiernie poszerzać tej lakonicznej notki, ani też pokazywać wielu wspaniałych prac Słani, ale wszystkich zainteresowanych bardzo zachęcam do poszukania materiałów zamieszczonych w sieci www, bo jest tego dużo — kluby miłośników jego twórczości są liczne i rozsiane po całym świecie. Świadomie pozostając w konwencji wyższej formy sztychu, którą belle taille jest niewątpliwie, Czesław Słania do sztuki pięknego cięcia wniósł nowe, indywidualne i niepowtarzalne wartości estetyczne.

JW

Antoni Oleszczyński staloryt
Antoni Oleszczyński, staloryt, XIX w.
Czesław Słania staloryt
C. Słania Grace Kelly staloryt znaczk. 1993