Jest koniec marca, choć ciepło dziś jak w lecie , wiosny jakoś jeszcze prawie wogóle nie widać. Zielona jedynie jest trawa w miejscach podmokłych. W całej dolinie na łąkach wokół strumyka widać suche badyle traw z zeszłego lata.
Pusto jeszcze , ale ptaki już śpiewają jednak tak jakoś markotnie , odniechcenia, jakby odpoczywały poobiednią porą. W całej przyrodzie czuć dziwny spokój - jakby cisza przed startem w pędzie życia ku słońcu, dojrzewaniu i spełnieniu.
    W tej pustce pojawił się motyl : cytrynek. Lata tak szybko jakby chciał poznać jak najwięceej świata w swoim życiu. Okrążył już drzewa i krzewy wokół potoku, zatoczył koło i znów przeleciał niewiadomo zaczym gnając. W zachłanności na świat poleciał też do góry i dalej na pola, ale szybko wrócił, widać mokradła bardziej go interesują. W końcu pojawił się też 2-gi cytrynek, ale i nim też się specjalnie długo niezainteresował i poleciał znów kołem wokół drzew. W końcu schował się za drzewami i chwilę go niebyło , ale wrócił i znów lata jak najęty.
    Po jakimś czasie zawitał na polane inny motyl : rusałek admirał. Po nim od razu widać, że opanował znacznie lepiej sztukę latania : zna lot ślizgowy , w jego ruchach widać celowośc , sens i oszczędność. Gdzieś przysiadł na chwilę , by po jakimś czasie polecieć dalej, w sobie tylko znanym kierunku. A tymczasem cytrynek lata sobie dalej jak latał : zachłannie i zdaje się bezcelowo.
    Słońce przyświeca już całkiem ostro , co kontrastuje z zupełnym brakiem zieleni na drzewach i na łąkach oraz ze śpiewem ptaków i pogodną aurą. Spokój ten ma jednak specyficzny nastrój sjesty, poobiedniej drzemki, jakby przyroda spała jeszcze smacznie .
Na niektórych dzewach są już bazie. Są to jakieś młode drzewa o grubych konarach , ustawionych pod skosem do góry , z wyglądu przypominają choinki : i z kształtu i wyglądu gdyż bazie są duże gęsto ułożone i kwitnące żółto z południowej strony. Wokół kwiatów kręcą się już całkiem żwawo pszczoły, brzęcząc sobie swoje melodie.
    Na pobliskim drzewku pojawił się inny gość : niewielki ptaszek łudząco podobny do kolibra swoją smukłością i zwinnością , jak też kolorami upierzenia płynnie przechodzącymi od żółci do szarości. Przyleciał i zaraz jął wizytować wszyskie gałęzie od dołu, szybko na każdej sprawdzając coś , tak do samej góry drzewa , poczym odleciał dalej.