strona główna drzewo wywodzenie biografie dociekania czytelnia archiwa_obce albumy biblioteka pomocne kontakt z autorem

NIEZNANA SZLACHTA POLSKA I JEJ HERBY

OPRACOWAŁ WIKTOR WITTYG
PRZY WSPÓŁUDZIALE STANISŁAWA DZIADULEWICZA
(Z 504 DRZEWORYTAMI).
W KRAKOWIE, MCMYIII. ODBITO W DRUKARNI U N I W E R S Y T E T U J A G I E L L O Ń S K I E G O.
PRZEDRUK Z EGZEMPLARZA BIBLIOTEKI RACZYŃSKICH W POZNANIU
WYDAWNICTWO HEROLDIUM POZNAŃ 1884

 eraldyczne studya naukowe ś.p. prof. Franciszka Piekosińskiego, zachęciły wielu innych do pracy na tem polu. Hr. J. Ostrowski w rozpoczętem przed dziesięciu laty wydawnictwie: „Księga herbowa rodów polskich”, (doprowadzona do litery T.), ogranicza się na podobiznach herbów i ich opisie; wydawnictwo A. Bonieckiego – „Herbarz Polski” - (doprowadzony do litery K.) i hr. Uruskiego – „Rodzina” - (część obejmująca literę G. dopiero wyszła z pod prasy), mają charakter heraldyczno-genealogiczny; pierwsze oparte jest przeważnie na materyałach z dokumentów, udzielonych przez rozmaite rodziny szlacheckie, wypisów z różnorodnych materyałów drukowanych, a po części nawet ze źródeł archiwalnych; drugie zaś głównie opiera się na dokumentach, pochodzących z archiwum Heroldyi petersburskiej. Heroldya rosyjska ma tę ujemną stronę, że w celach rusyfikacyjnych przyczyniła się do pogmatwania pisowni rodów, szczególnie w tych razach, kiedy nazwisko rozpoczyna się od litery G. lub H.; jak wiadomo, język rosyjski nie posiada brzmienia H., a zastępuje go brzmieniem G.; Heroldya niezadawała sobie fatygi, chociażby w nawiasie, dodawać do tekstu rosyjskiego jeszcze nazwisko wypisane alfabetem łacińskim i wypadło tak że Gołyńscy i Hołyńscy, Gurkowie i Hurkowie, Horodelscy, Hołowniowie, Hulewiczowie i wiele innych rodów ruskich zostało spolszczonych. Heroldya rosyjska, pragnąc te rody zmoskwicić, przyczynia się do zatarcia śladów ich pochodzenia ruskiego, otrzymuje więc wyniki wręcz przeciwne; tymczasem wszystkie rody pochodzenia czysto ruskiego, powinny być pisane bezwarunkowo przez literę H., ponieważ brzmienia G ruski język nie posiada. Otóż u hr. Uruskiego tłumaczenie tekstu rosyjskiego wypadło fatalnie; zjawili się Gorodelscy, Gołyńscy, Gorczakowie, Góregladowie i wieiu innych, i „Rodzina” mimowoli ze swej strony przyczyni się do wielu sporów, przez spolszczanie nazwisk pochodzenia ruskiego; należałoby, aby obecna redakcya po ukończeniu druku „Rodziny”, uczyniła odpowiednie sprostowania.
Przed kilkunastu laty zacząłem gromadzić autografy szlachty, której herby albo zupełnie nie były znane naszym heraldykom, albo jedynie wiadomem im było, że istnieją pewne nazwiska, lecz nie wiedziano do jakiego klejnotu zaliczyć ich wypada. Z biegiem czasu takich dokumentów zebrało się około tysiąca, czyli znalazło się przeszło tysiąc szlachty polskiej nieznanej naszym heraldykom; herbów zaś nowych, lub odmian już znanych, powstałych zdaje się wskutek uszczerbienia, udostojnienia, lub ożenku - przeszło dwieście. Nie ograniczając się moim własnym materyałem, postanowiłem jeszcze wyzyskać źródła heraldyczne, znajdujące się w Archiwum byłej Komisyi Skarbu koronnego, mianowicie niewyzyskane dotąd księgi poborowe, księgi rekognicyi i księgi obejmujące rachunki Królów i Skarbu koronnego z lat 1507- 1765: 20 ksiąg „rekognicji” i 10 ksiąg „dochodów” nie przedstawiały tak bogatego materyału heraldycznego, ponieważ w przeważnej liczbie występują tam rody dobrze już znane; zato 120 ksiąg poborowych, złożonych z deklaracyj, na których szlachta w XVI wieku wyciskała swe pieczęcie herbowe na znak sprawiedliwie wykazanych poborów, przed¬stawiają dla heraldyka materyał wprost bajeczny; wprawdzie nie we wszystkich województwach szlachta stawiała się osobiście dla opłacania poboru, jak to bywało w Kijowskiem, Bracławskiem, lub też w innych, jak Sandomierskiem, Lubelskiem, stawała w bardzo ograniczonej liczbie - tam mamy tylko wykazy lub spisy, kto ma opłacać pobór i z jakiej miejscowości, z których wykazów prof. Pawiński, a następnie A. Jabłonowski brali materyał do „Źródeł Dziejowych” - lecz Mazowsze, Krakowskie, Podlasie, są bardzo licznie reprezentowane; chociaż i na Mazowszu są całe ziemie, gdzie szlachta pieczęci swych nie wyciskała, lecz zawsze jest to materiał imponujący i rzecz dziwna dotychczas przez żadnego heraldyka nie wyzyskany. Prawdziwą plagę w tych księgach stanowią generalni pieczętarze, których pieczęcie stanowią omal połowę wszystkich wyciśniętych. Takim jeneralnym pieczętarzem nazywamy szlachcica, który swe nazwisko wypisywał i sygnet swój wyciskał za każdego nie posiadającego przy sobie własnego sygnetu; np. na Podlasiu Jakób Gierałtowski h. Koch III, na Podolu Trzemeski h. Lubicz; każde województwo posiadało swego jeneralnego pieczętarza, częstokroć nawet i kilku.
tym czasie poznałem się z p. Stanisławem Dziadulewiczem, miłośnikiem-heraldykiem, który był w posiadaniu sporej ilości notatek heraldycznych (parę setek nieznanej szlachty i kilkadziesiąt herbów), zebranych przy przeglądaniu dokumentów i autografów u antykwaryuszów Biziera, Bolcewicza i Gieysztora, wypisów z dowodów legitymacyjnych rozmaitych rodów szlacheckich, przeważnie litewskich i zbioru ordynata hr. Krasińskiego, gdzie oprócz dokumentów przewertował jeszcze rękopiśmienny herbarz anonima, ułożony w XVII wieku. Żałować wypada, że p. Dziadulewicz, robiąc notaty, jak się wyraził, dla ułożenia pełnego skorowidza szlachty polskiej, ograniczał się tylko na odnotowywaniu nazwisk, herbów i daty dokumentów, imię zaś i stanowisko, jakie dana osoba zajmowała w społeczeństwie, częstokroć pomijał, wskutek czego notaty jego są suche i rzeczywiście przedstawiają się skorowidzowe.
Otóż umówiliśmy się, wspomniane wyżej księgi Archiwum byłej Komisyi Skarbu koronnego opracować wspólnie, ażeby możliwie uniknąć błędów przy odczytywaniu nazwisk. Urządziliśmy się więc w ten sposób, że każdy osobno przeglądał księgi, czynił z nich wypisy, następnie konfrontowaliśmy takie wypisy, i gdy okazywała się jaka różnica w odczytaniu nazwiska lub w rozpoznaniu herbu, to takie nazwiska i herby wspólnie ponownie przeglądaliśmy, a gdy jeszcze była jaka wątpliwość, to w odczytywaniu p. o. Naczelnika Archiwum, p. Marcinkowski był naszym rozjemcą. Tuszymy więc sobie, że przy tym systemie pokonaliśmy największa trudność uniknięcie błędów, co każdy znający się na rzeczy dobrze rozumie; nawet u prof. Pawińskiego w „Źródłach Dziejowych” zauważyliśmy sporo omyłek w odczytywaniu nazw miejscowości i rodzin.

tym samym czasie przejrzałem jeszcze odpowiednie materyały ordynata hr. Zamoyskiego w Warszawie, hrabiny Ksawerowej Branickiej w Wilanowie, Karola Bołsunowskiego w Kijowie i w Archiwum Głównem w Warszawie.

ezultat pracy naszej okazał się nadspodziewanie obfity: parę tysięcy szlachty, skądinąd nieznanej i kilka set nowych herbów, lub nieznanych odmian dawnych herbów! Że zaś wspomniane wydawnictwa hr. Ostrowskiego, Bonieckiego i hr. Uruskiego o tych rodach i herbach albo nie zawierają żadnych wiadomości, albo jeżeli podają, to niedokładne, a czę¬stokroć nawet mylne, lub co gorsza mieszające gniazda rodowe, zabraliśmy się więc do uporządkowania materyału kilkoletniej pracy w celu opublikowania go, tem bardziej, że materyal ten okażą} się ważnym nie tylko dla heraldyka, lecz w ogóle i dla historyka: wykazuje on nam wielką ilość gniazd rodowych dotychczas albo zupełnie nieznanych, lub mylnie wykazywanych, a oprócz tego wyświetla nawet niektóre kwestye społeczne. Przy tej pracy zastał mnie w pozaprzeszłym roku zmarły prof. Piekosiński. który obejrzawszy nagromadzone przez nas materyały i przygotowywane drzeworyty, zaofiarował się wydać niniejszą pracę, prosząc o pośpiech, gdyż, jak się wyraził, takich bogatych zdobyczy dla nauki nie godzi się ukrywać w korcu, czekać zaś na zaokrąglenie całości — niemożebna, ponieważ kompletnej całości chyba że nigdy nie osiągniemy; zawsze bowiem znaleść się może jakaś osobistość nieznana, lub jaki herb nowy.
zecz prosta, że w niniejszem opracowaniu ziemie koronne będą lepiej reprezentowane, litewskie zaś stosunkowo bardzo słabo. Do Korony posiadaliśmy materyały nadzwyczaj bogate, a do Litwy korzystaliśmy tylko z dokumentów tranzakcyjnych XVI i XVII wieku, na których oprócz pieczęci osób działających, są jeszcze zazwyczaj wyciśnięte pieczęcie świadków, lak zwanych „ludzi dobrych”; z takich dokumentów wydobyliśmy sporo nieznanych herbów ruskich i tatarskich. Ksiąg poborowych litewskich nie mieliśmy sposobności widzieć i w ogóle nie wiemy, czy w XVI wieku na Litwie egzystowały (pieczęcie przy płaceniu poborów wyciskano tylko w XVI-ym wieku); zakomunikowano nam z Wilna, że w tamtejszem Archiwum takich ksiąg nie posiadają.

rzy przeglądaniu kilku set tysięcy różnorodnych dokumentów archiwalnych przez nikogo nie wertowanych, nasunęły się nam pewne spostrzeżenia nie tylko charakteru heraldycznego, lecz nawet wyjaśniające niektóre kwestye ustroju społecznego, z któremi nie od rzeczy będzie podzielić się z czytelnikiem. Spostrzeżenia te podajemy osobno co do Korony i osobno co do Litwy, skoro w XVI wieku (a dokumenty przeważnie pochodzą z tego czasu) ustrój Korony oparty na prawie polskiem ziemskiem był inny, niż na Litwie, gdzie jeszcze za Jagiellonów oparty na prawie litewskoruskiem nosił charakter samowładczy i dopiero na mocy aktu Unii Lubelskiej Litwa w swych prawach zrównana została w zupełności z Koroną.
W samem wydawnictwie pragnęliśmy być możliwie zwięźli. Opisów herbów nie zamieszczamy, rysunki są tak dobre, że opisy byłyby zbyteczne, niepotrzebnie powiększając tylko balast tekstu; gdzie zaś mogłyby się nasunąć, jakie wątpliwości w określeniu znaczenia przedmiotu, wyobrażonego na rycinie, podaliśmy w nawiasie w krótkości stosowne objaśnienie; tę samą zasadę przyjęliśmy i przy opisach odmian znanych herbów, wyszczególniając tylko, na czem dana odmiana polega. Tekst ułożony został w ten sposób, ażeby ułatwić oryentowanie się w nim: czytelnikowi odrazu, przy pierwszem wejrzeniu, rzucają się w oczy najważniejsze szczegóły, ponieważ do nazwisk, herbów, imion i przydomków użyliśmy odmiennych czcionek druku. Skoro nazwiska rodów w tekście umieściliśmy w porządku alfabetycznym, więc uznaliśmy za stosowne w końcu książki dać jeszcze w takim samym porządku spis przydomków, zaznaczając przy każdym, do jakiego rodu się odnosi, jako też alfabetyczny wykaz gniazd rodowych z wymienieniem odpowiedniego województwa i herbu. Cały zaś zbiór dokumentów oddaliśmy na własność Muzeum Narodowemu w Krakowie, oznaczywszy go No III, dla odróżnienia tego zbioru od innych, ofiarowanych przez nas poprzednio.

oronie każdy szlachcic ze swej posiadłości osobiście, lub przez swego służebnika składał szczegółowe zeznanie o ilości przypadającego nań poboru. Takie zeznanie stanowiło dowód prawny. Utajenie jakiejbądź części uchwalonego poboru groziło szlachcicowi sprawą gardłową. Widocznie, że nie korzystano z tego prawa, gdyż niezbyt się bano surowości jego. W połowie XVI w. podobne nadużycia są na porządku dziennym; świadczy o tem list Tomiszewskiego, szlachcica poznańskiego, do poborcy, w którym zaznacza, że byłoby pożądanem, aby wszyscy oddawali pobór tak sprawiedliwie jak on, »bo da kto oto kyedykolwyek gardło; widocznie była to odpowiedź dana poborcy prawdopodobnie na zarzut uczyniony Tomiszewskiemu co do zatajenia poboru. Wiarogodność zeznania co do rodzajów opłacanego poboru szlachcic stwierdzał albo własnoręcznym podpisem i wyciśnięciem swej rodowej pieczęci, albo tylko samem wyciśnięciem swego godła, gdy zaś pieczęci nie posiadał, to prosił przyjaciela-sąsiada i gdy taki proszony przyjaciel wyciskał swą pieczęć, a używał innego rodowego klejnotu, to zawsze spotykamy wymienionem nazwisko tego przyjaciela. Zdarza się częstokroć, że inicyały, umieszczone nad tarczą herbową, nieodpowiadają inicyałom opłacającego pobór i nie jest zapisanem nazwisko wyciskającego pieczęć; po sprawdzeniu nazwiska płacącego pobór uwydatniało się, że osoba ta używa takiego samego herbu jaki jest na pieczątce; i tak Świejkowscy, h. Trzaska, ze Świejk Wielkich w Rawskiem, wyciskają pieczęć z h. Trzaska, lecz inicyały nad tarczą nie odpowiadają nazwisku Świejkowskich; Bogusławscy, h. Korab, z Bogusławczewic. itd. i w takich wypadkach spotykamy zazwyczaj napis: »quod suo sigillo attestatus est«. Żmijewscy w Ciechanowskiem wyciskają sygnet z h. Ślepowron i inicyałami T. G. (M. N. w K. III. No 1000) i podpisują: »in cujus fidem sigillum suum proprium applicavit, manu amici sui scripsit*; Sokofowski, podsędek ziemi Zambrowskiej, wyciska sygnet z h. Trzaska i inicyałami S. T. (M. N. w K. III. No 1001) i podpisuje: »in cujus rei testimonium sigillum suum proprium Thomas Sokolowski applicavit«, wiadomo zaś, że Świejkowscy i Sokołowscy pieczętują się h. Trzaska, Bogusławscy - h. Korab, a Żmijewscy - h. Ślepowron. Podobnych przykładów moglibyśmy podać tysiącami. Dowodzą one, że w XVI wieku niezatraconą jeszcze była wśród szlachty, szczególnie na Mazowszu, mniej dostępnem wpływom Zachodu, niż innych dzielnic Polski, tradycya przynależności i łączności rodów, używających jednego i tego samego herbu, chociażby innego nazwiska i każdy używający jednego i tego samego herbu stanowił jeden ród, niby jedną rodzinę i zaliczał się do stryjców dalszego lub bliższego kolana. Tak że obecnie możemy wysnuć już pewnik, że szlachta polska, przyjmując nazwiska swe od miejscowości, jaką zamieszkiwała, była uświadomioną o swym pochodzeniu od jednostki, która pierwsza dała początek pewnemu godłu rodowemu i od którego następnie rozrodziła się, słowem przyznawała, że klejnotnicy jednego i tego samego herbu stanowili ciągłość jednego rodu. Potwierdza to jeszcze dawne prawo adoptacyjne, że każdy mógł kogokolwiek przyjąć do swego herbu, tylko za zgodą bliższych krewnych, przyznając adoptowanego za swego brata z krwi i kości, - to jest uznając go za pochodzącego z jednego prastarego pnia, który dał początek ich rodowi i klejnotowi. W ten sposób hipoteza, postawiona przez prof. Piekosińskiego o dynastycznem pochodzeniu szlachty polskiej, który, jak wiadomo, w chwili pisania swej pracy, z zużytkowanych obecnie przez nas archiwalnych danych nie korzystał, a opierał się tylko na konsekwencyi swych wywodów, obecnie znajduje bardzo dowodne twierdzenie.

zlachta polska przyjmowała nazwiska od miejscowości, którą zamieszkiwała, w rzadkich wypadkach od patronimów, a jeszcze rzadziej od przydomków. Tak więc Bujalscy nazwali się od Bujał, Niwińscy - od Niwina, Przyłuscy - od Przyłusek itd; było to wystarczającem, gdy tylko jedna osoba była właścicielem danej miejscowości, lecz gdy rozrodzili się, gdy kilku a nawet kilkunastu właścicieli zamieszkiwało jedną miejscowość, tworzył się chaos - gmatwanina, tem więcej, że częstokroć i imiona bywały jednakowe; początkowo rozróżniano osoby przez dodawanie imienia ojca: Marcin, syn Wawrzyńca, lecz następnie, gdy i to było już niewystarczającem, przyjmowano dla odróżnienia przeróżne przezwiska ł przydomki. Przydomki takie powstawały albo od patronimów, jak Lenartowicze, Marcinowicze itd., albo były okolicznościowe, jak Krzywosz, Siła, Kiełbasa itd. Na Podlasiu i na Mazowszu, oprócz przydomków, spotykamy w celach odróżnienia się jeszcze uszczerbianie herbu rodowego, co stanowi dowód ciągłości tradycyi o uszczerbianiu pierwotnem; i tak Niwińscy, h. Paprzyca, dla wyróżnienia się, do kamienia młyńskiego (h. Paprzyca) jeden dodaje lilję, inny zaś - h. Lis; Rachoccy w Płockiem jedni używają h. Lis zwykły, inni - przewróconego do góry nogami; Rzędzinowie w Warszawskiem, jedni używają h. Lada zwykły, inni odmieniają go przez uszczerbienie, mianowicie wyrzucają z podkowy bełty, zastępując je z jednej strony strzałą ułamaną, a z drugiej - bełtem bez opierzenia; Ulińscy mają trzy odmiany h. Ulina; Brachowscy używają h. Grzymała z trzema wieżami, albo z dwiema (!); Wolscy używają h. Roch II, innym razem h. Roch III. itd. Częstokroć uszczerbienie czyniono tylko w szczycie herbu; stąd mamy h. Dębno o jednym piórze strusim w szczycie, lub h. Paprzyca o jednym wyżle w koronie itd. Zdaje się, że już pod koniec XVI wieku, a najdalej w początkach XVII, szlachta porzuca swe uszczerbione herby, a powraca do swych herbów typowych; przyczyny tego powinniśmy dopatrzyć w kolonizacyi szlachty, która porzucając swe rodzinne strony, znowu powracała do swego nieuszczerbionego herbu, w celu, jak się zdaje, niezatarcia łączności ze swem gniazdem rodowem; ponieważ dopóki trzymali się kupy, znali się każdy i wiedzieli z jakiego wywodzą się gniazda, dopiero kolonizacya rozluźniła ten węzeł łączności, a z biegiem czasu łączność gniazd rodowych poszła w niepamięć. Dowodem tego mogą być obecne legitymacye, przy których rody Wielkopolskich gniazd mieszają się z gniazdami Mazowieckiemi; np. Cedrowscy i wielu innych. Szlachta polska trzykrotnie odbywała kolonizacyęl. Pierwsza odnosi się do czasów Kazimierza W-go na Ruś Czerwoną; uczestniczyła w niej przeważnie szlachta Małopolska, po części i Wielkopolska, Mazowsze zaś w bardzo ograniczonej mierze; z tych powodów specyalne godła rodowe Mazowsza, jak Prusy, Jasieńczyki, Rochy i inne spotykają się na Rusi bardzo rzadko, za to Starżowie, Srzeniawici, Turzynowie Ł i inne Małopolskie mają tam przewagę dominującą. Druga kolonizacya przypada na pierwszą połowę XVI wieku na Podole i Kijowszczyznę, gdzie rozdano wielkie obszary ziemi uprzywilejowanym rodom Sieniawskich, Herburtów i innych, którzy do swych nowych majętności wysyłali w roli urzędników szlachtę z miejscowości okolicznych ich rodowych posiadłości. Mazowsze w tej kolonizacyi stosunkowo mało uczestniczyło i to przeważnie w stronę południowego Wołynia i Podola. Trzecia wreszcie kolonizacya, w której przeludnione Mazowsze uczestniczy przeważnie, przypada na koniec panowania Zygmunta Augusta i na panowanie Stefana Batorego; ta kolonizacya zwróconą jest ku ziemiom litewskim. Przyczyny jej powinniśmy się dopatrywać w wojnie moskiewskiej, w której szlachta polska brała udział bardzo czynny. Półwłókowy szlachcic w pochodzie poznawał nadobną a bogatą litwinkę lub rusinkę i drogą ożenku pozostawał już na zawsze w jej stronach, przez co dawał tam początek rodowi swego klejnotu. Wskutek tego ostatnia kolonizacya przeważnie wpłynęła na emigracyę szlachty z przeludnionego Mazowsza i największy zrobiła wyłom w domowych stosunkach życia litewskiego, w następstwie zaś' wpłynęła na ukształtowanie się i łączność stosunków społeczno-życiowych między Koroną a Litwą.

azwiska szlachty polskiej powstały w przeważnej liczbie od nazw miejscowości, jaką zamieszkiwali, w rzadkich wypadkach od patronimów lub przydomków i zaczęły ustalać się dopiero w XVI wieku; widzimy, więc Bogusławskich alias Ostrołęckich, Boguszewskich vel Boguszewiczów, Rybieńskich vel Rybowskich, Sikorskich alias Sirackich itp. To samo powiedzieć można i o herbach. Szlachta odmieniała je według swego widzimisię, i tak Chrapek w r. 1564 używa godła własnego, który jest h. Ostoja tak uszczerbionym, a w roku 1576 pieczętuje się zwykłą Ostoją; Serny wraz z synem Łukaszem nobilitowany w r. 1581 do h. Jelita, jednakowoż Łukasz w tym samym roku używa h. Radwan; Wieczwiński jednocześnie używa dwóch odmian h. Wilczekosy; a co się dzieje z h. Paprzyca na Podlasiu! - dokonywują się z nim przeróżne kombinacye nie tylko ze szczytem, lecz nawet i z wyobrażeniem na tarczy. Dopiero pod koniec XVI wieku ustają wibracye nazwiskowo-herbowe i szlachta ujednostajnia już swe herby i nazwiska.
Oprócz powyższych wywodów zauważyliśmy jeszcze:

1) że w XVI wieku, acz w bardzo rzadkich wypadkach, spotykają się jeszcze prototypy herbowe: Pigłowscy, h. Sokola, w roku 1553 używają jeszcze dwóch zwierząt osobno; Pogorzelscy, h. Wczele, w roku 1566 łączą na tarczy godło z klejnotem; Wieczwińscy, h. Prus II, używają kos splecionych. (Obecnie Wieczwińscy pieczętują się h. Prus III) itd.;

2) że w XVI, a po części i w XVII wieku widać masowe wciskanie się mieszczan w poczet szlachty polskiej, przyczem nie przebierano w sposobach dopięcia celu: jedni symulowali adoptacyę, jak Czeczotka; inni powoływali się na urojone nobilitacye cesarzów rzymskich, jak Baryczkowie; inni znowu wciągali do ksiąg grodzkich zmyślone lub przeinaczone nadania królewskie, jak Cyrusowie itd.

3) że w XVI wieku rotmistrzowie pochodzenia zagranicznego, nieposiadający swego rodowego herbu, używają w Polsce h. Pogonią IV, jak wołoch Kondorofi, węgier Memet i inni, o nobilitacyach zaś ich żadnej wzmianki nigdzie nie spotkaliśmy; czy by przypadkiem nie przysługiwało w XVI wieku ogólne prawo takim rotmistrzom, podczas sprawowania służby, używać tego herbu? - i

4) że w XVIII wieku ludzie wolni przybierali sobie dowolnie przeróżne godła pieczętne, które w razie uzyskania nobilitacyi częstokroć wchodziły już w poczet herbów polskich, jak Sienkiewicz, Szubalski, Zander i inni.
Unii Lubelskiej charakter rządów na Litwie był więcej absolutny. Wielki Książę Litewski dawał rozkazy, wprawdzie za zgodą swej rady przybocznej, lecz bez żadnego udziału ziemian. Wola Wielkiego Księcia stanowiła prawo. Ziemianie odbywali powinności, o jakich się i nie śniło w Koronie: naprawiali warownie i drogi, dostarczali podwód, odbywali służbę książęcą i t. d., dopiero Unia Lubelska zrównała ziemian litewskich w prawach z ziemianami polskimi i wprowadziła tam instytucye ziemskie na modłę polską. Do r. 1569 ziemskie urzędy na Litwie były inne aniżeli w Koronie i atrybucye tych urzędów również nic wspólnego nie miały z koronnemi; niektóre były rdzennie litewskie, jak cywuni, inne zaś, jak namiestnicy, wzorowane i zapożyczone od Rusi. Po Unii Lubelskiej pozostawiono niektóre nazwy dawnych urzędów, lecz zastosowano do nich atrybucye odpowiednich urzędów ziemskich polskich, inne zaś, których pierwej nie było, dodano, pozostawiając im nazwy polskie, jak woźny itp.

ciągu półtorawiekowego okresu panowania wspólnych królów i książąt Litwa wprawdzie czyni postępy kulturalne, lecz wewnętrzno-obyczajowy stosunek Litwy z Polską pozostaje prawie bez zmiany; życie wewnętrzne idzie tam dawnym trybem. Do połowy XVI wieku prawie nie spotykamy na Litwie nazwisk szlachty polskiej. Najlepszym dowodem tego są dokumenty tranzakcyjne, sporządzane na Litwie w XVI wieku; takich dokumentów mieliśmy sposobność przejrzeć kilkanaście tysięcy. Sporządzano je następującym sposobem: wypisywał się akt w języku ruskim, pod którym wiarogodność zaświadczały wyciśniętemi pieczęciami strony interesowane i świadkowie, tak zwani „ludi dobryje”, których występowało zazwyczaj czterech do ośmiu. Układ i forma tych dokumentów nic wspólnego nie mają z analogicznymi dokumentami, spisywanymi w Polsce. Występują w nich Litwini, Rusini i Tatarzy, i tak jest jeszcze w początkach drugiej połowy XVI wieku. W przeszło 5000 takich dokumentów, spisanych przed r. 1570, spotkaliśmy zaledwie kilka nazwisk rdzennie polskich i to w prowincyach przyległych Polsce. Dopiero od Unii Lubelskiej liczba tych nazwisk powiększa się stale i już w zaraniu XVII wieku dosięga poważnej cyfry 25 % - 3o %, szczególnie w prowincyach graniczących z Podlasiem. Widocznie, że kolonizacya szlachty polskiej na Litwę przybrała większe rozmiary za panowania Króla Stefana, a główny materyał kolonizacyjny stanowią ziemianie przeludnionego już wówczas Podlasia i Mazowsza, którzy wchodzą tam w bardzo licznych przykładach drogą ożenku, jak to widać z wymienionych dokumentów; występują oni początkowo tylko w roli świadków, nic piastując żadnych urzędów publicznych. Funkcyonaryuszami urzędów są tylko Litwini i Rusini, Tatarzy zaś występują co najwyżej w roli chorążego którego bądź stiahu; innej godności przy nazwiskach kniaziów tatarskich nie spotkaliśmy, oprócz tytułu tłumacza Kr. J. Mści, lecz to nie był żaden urząd, a tylko tytuł chwilowej misyi do Turków lub Tatarów.

iemianie litewscy, jak już wspomnieliśmy wyżej, do Unii Lubelskiej pełnili zupełnie innego rodzaju powinności aniżeli koronni; powinności te były po większej części sprawowane w naturze; jeżeli Litwini opłacali jaki bądź pobór pieniężny, to pobór taki był każdorazowo naznaczany przez panującego Wielkiego Księcia, nie zaś przez Stany sejmujące, których na Litwie nie było. Na Litwie w tej epoce wiadomy jest jedyny podatek pieniężny srebrszczyzną zwany, a i ten był wojenny. Zdaje się, że na Litwie pierwszy podatek poborowy, w tem rozumieniu jak go płacono w Polsce, był ściągnięty dopiero za Stefana Batorego, tak, że naprężno byśmy szukali wcześniejszych jego śladów. Porządku, jakim były pobierane pobory na Litwie — nie znamy, lecz zdaje się nam, że tylko za pomocą miejscowych ciwunów lub namiestników, którzy mogli sprawować urzęda miejscowych poborców, ponieważ ze swym okręgiem byli najlepiej obeznani.

rzed Unią Horodelską herby na Litwie zdaje się nie były w użyciu i w ogóle nie były znane; dopiero w r. 1413 pewna ilość możnych rodów litewskich prawie bez wyjątku przyjęła herby szlachty polskiej, która ich do herbów swych adoptowała, jak to jest zaznaczone w akcie Unii (70 rodów); bojarowie zaś ruscy przeważnie sami sformowali swe herby i tylko w nielicznych wypadkach zapożyczali je od szlachty polskiej; to samo da się powiedzieć i o tatarach.

eżeli w Polsce XVI wiek stanowi ostateczną fazę formacyi nazwisk i herbów, to cóż dopiero da się powiedzieć o Litwie! Tam chaos herbowy panuje jeszcze większy. Nie tylko ziemianie niższej kategoryi, lecz nawet i wyżsi urzędnicy zmieniają godła herbowe; według swego widzimisię, jak Białozor, wojewoda witcbski, raz używa pieczęć z h. Pomian, to znowu innym razem z h. Wieniawa; Dowojno używa h. Zaremba, chociaż następnie Dowojnowie już stale pieczętują się h. Szeliga, Sołłohubowie zaś, gałęź Dowojnów, używają h. Prawdzie i t p. I nie dziw, gdy podobne rzeczy działy się w Polsce, wprawdzie nie w takich rozmiarach, gdzie były pewne ustalone tradycye herbowe o pokrewieństwie rodów pieczętujących się jednym i tym samym herbem, to na Litwie, świeżo przybrane godła herbowe niczego nie wyrażały, nie miały swego uroku, opartego na tradycyach szczepowych; więc też zmieniano je według swego upodobania ł gustu. Dopiero prawo o szlachcie, wydane za Króla Stefana, a szczególnie prawo zapadłe na sejmie w r. 1601, ostatecznie ukróca zamiany herbowe i raz na zawsze ustala szlacheckie nazwiska i herby.

ormacya nazwisk białoruskich w przeważnej liczbie jest patronimiczną, zdarzają się wołyńskie i kijowskie rody również pochodzenia patronimicznego, lecz po większej części powstają one, wzorując się na Polsce, z nazw dziedzicznych włości. Nazwiska rodów tatarskich do połowy XVI wieku posiadają swój osobny charakter tatarski, np. Ajsa, Turas i t p.; od połowy zaś XVI wieku Tatarzy w znacznej części przyjmują nazwiska patronimiczne, jak np. Alejewicz, Abrahimowicz i t d. W końcu XVI wieku widzimy wśród Tatarów pewien popęd do tworzenia nazwisk na modłę szlachty polskiej, bądź od miejscowości, bądź przez ożenek, zwłaszcza dotyczy to rodzin tatarskich osiedlonych na Podlasiu, jak Baranowscy (Tuchan Mirza ożenił się z Baranowską), Buczaccy (Tarak Mirza - z Buczacką), Koryccy (od wsi Korytka), Kieńscy (od wsi Kieni) i t d. Formacyi zaś nazwisk litewskich, nie znając tego języka, na pewno objaśnić nie możemy, przypuszczamy tylko, że część ich ma charakter skandynawski, jak np. Orwid, Montold, Dowgird, Rombold itd.; co do innych nie omylimy się przypuszczając, że pochodzenie ich oparte jest na mowie litewskiej, jak np. Sugowdź, Tolat, Nawsuć, Pac itd.; są, także i pochodzenia patronimicznego: od Dowgiel - Dowgiałło, od Jawgiel - Jagaiłło, od Szemet - Szemetyłło itd., lecz spotykamy również nazwiska patronimiczne formowane na modłę ruską: od Paca - Pacewicz, od Dowgiła - Dowgiłowicz, od Gomonta - Gomontowicz itd.; zdarzają się wreszcie liczne nazwiska powstałe od miejscowości; np. Ejnik z Ejników, Dargwoyn z Dargwojniów, Mitkiewicz z Mitkayć itd.
Na tem kończymy nasze spostrzeżenia, spodziewając się, że nasza praca choćby w części przyczyni się do wyjaśnienia różnych kwestyj w tym zakresie, które zaciekawiają nowszych historyków naszych.


ABRACHIMOWICZ, h. własnego, S e l i m - Bek, w r.
1591 ziemianin wileński, tatar.
M. N. w K. III. No I.
Hr. Ostr. No 5 i Bon. I. 18, podają rysunek herbu odmienny,
mianowicie pierścień dotyka bramy, której końce są wygięte, a nie załamane




ABULEWICZ, h Nowina, H a s s a n, kniaź tatarski, w r.
1643 ze szwagrem swym kniaziem Ibrahimem Kieńskim czyni
podział gruntu wsi Rozsadki w woj. Wileńskim
Not. Dziadulewicza
Wolff 636. zna ten ród, lecz herbu nie podaje.

ACHMETOWICZ, h. własnego, M U S T A F A, w r.
1592 kniaź tatarski grodzki, pow. Trockiego.
M. N. w K. III No 2.






ADAMOWICZ, h. własnego, F e d o r i R o m a n
Łukaszewicze, w r. 1614 ziemianie pow. Wołkowyskiego.
M. N. w K. III. No 3.








KISIEL, h własnego, T y c h n a, w r. 1545 sędzia
włodzimierski
Notaty Dziadulewicza





NICZ, h. Jastrzębiec, W o j c i e c h, w r. 1564 opłaca pobór
z części swej wsi Kuźnicy, woj. Krakowskie, pow. Lelowski.
A. b. K. S. ks. p. 60 V. f.27
Papr. mylnie ten ród nazywa Neczami.





NICZ, h. Nałęcz odm. (lewy koniec chusty przekrzyżowany),
w roku 1578 opłacają pobory: J a n z części swej wsi Pokrzywnicy,
a S t a n i s ł a w ze wsi Zbigniewic, woj. Krakowskie, pow Szczyrzycki.
A. b. K. S. ks. p. 38. f. 4. 9. i 10.

ŻYROWSKI, h. Pobóg, M a t e u s z, w r. 1570 pomocnik
Jerzego Dzierżanowskiego, poborcy woj. Kaliskiego.
a. b. K. S. ks. r. 7. f. 917.
Źr. Dz. XVI. 230. znają wsie Żyrowo i Żyrówek, woj. Mazowieckie. pow. Grójecki

ŻYTKIEWICZ, h. Lubicz, D a n i e l, w r. 1640 list.
Or. hr. Zam - zbiory autografów Ordynacyi hr. Zamoyskich w Warszawie

Całość zawarta jest na 362 stronach wydania. Na każdej stronie opisanych jest średnio osiem nazwisk.
W indeksach i załącznikach znajdują się:
- SPIS KLEJNOTNIKÓW - WEDŁUG ZAWOŁANIA HERBÓW
- SPIS GNIAZD RODOWYCH - Z PODZIAŁEM NA WOJEWÓDZTWA - wykaz dostępny w wydaniu książkowym
- SPIS PRZYDOMKÓW I RODZIN DO NICH NALEŻĄCYCH, Z UWZGLĘDNIENIEM HERBÓW, JAKIMI SIĘ PIECZĘTUJĄ - spis dostępny w wydaniu książkowym.


Biblioteka Kresowa Potyczek z genealogią kontakt