strona główna drzewo wywodzenie biografie dociekania czytelnia archiwa_obce albumy biblioteka pomocne kontakt z autorem >

POWITANIE EMIGRANTÓW W AMERYCE - Ellis Island
(Nr. 17, 1906, Niwa)
(tłumaczenie własne)
 


 

Wydawało by się, że nie może być nic prostszego jak opuszczenie statku po jego przybyciu do celu podróży. Tak sądzą wszyscy, prosta sprawa. Zanim statek przycumuje do nadbrzeża, bagaż pasażerów przeglądają celnicy, inni oglądają dokumenty sprawdzając tożsamość, po czym pasażerowie schodzą na brzeg. Kogo stać na podróż w wygodnej kajucie pasażerskiej, temu opuszczenie statku nie sprawia większych trudności; po pobieżnym sprawdzeniu dokumentów paszportowych i bagażu służba emigracyjna wydaje stosowne pozwolenie (wizę) i przybywający może po opuszczeniu statku udać się gdzie tylko chce. Tzw. turyści nie są uwzględniani w amerykańskich statystykach, gdyż nie deklarują chęci osiedlenia się w Ameryce. W przypadku pasażerów pokładowych w portach Stanów Zjednoczonych Ameryki, sprawa nie wygląda już tak prosto. Pod określeniem emigranci-przesiedleńcy statystyka rozumie tylko pasażerów pokładowych, i im poświęca cały istniejący srogi amerykański system prawny. Od 1820 roku, to jest od czasu, od kiedy w Ameryce zaczęto rejestrować emigrantów, liczba tych ostatnich wzrosła do przerażającej wielkości. W 1820 r. do USA przybyło 8385 emigrantów, a w 1903 r. było ich już 857016.
W 1882 roku ustanowiono prawo, w/g którego przesiedleńcy musieli spełniać określone warunki. W 1903 r. stosując nowe prawo, nie przyjmowano emigranta który nie miał zagwarantowanej pracy w USA. Prawo emigracyjne zakazywało przyjmowania w USA wielu kategorii osób, w tym: chorych na gruźlicę, chorych umysłowo, karłowatych, osób z chorobami zakaźnymi, bez zawodu lub zawodów nie wymagających kwalifikacji, poszukiwanych i osądzonych przestępców, za wyjątkiem przestępstw politycznych, oraz pracowników na kontraktach - tj. takich z którymi amerykańskie przedsiębiorstwa zawarły umowy o pracę w/g ich specjalności poza granicami USA. W ostatnim czasie nie przyjmuję się emigrantów, oskarżonych o wystąpienia przeciwko władzom państwowym kraju pochodzenia. Gruźlicy nie są przyjmowani w Ameryce nawet jeśli zostali z tej choroby wcześniej wyleczeni. Nadzór dla prawidłowego stosowania prawa emigracyjnego powierzono specjalnie do tego celu powołanym komisarzom emigracyjnym, urzędującym we wszystkich portach do których przybywają statki z emigrantami, wraz z ekipami swoich lekarzy i inspektorów emigracyjnych. Komisarze decydowali kto spośród emigrantów otrzyma prawo wjazdu a kto zostanie odesłany w drogę powrotną.
Większość emigrantów przybywa do Ameryki w porcie Nowy Jork. Liczba przyjeżdżających do Nowego Jorku dochodzi do 12 000 dziennie. Jeszcze na redzie portu na pokład statku przybywał urzędnik emigracyjny, który na podstawie dokumentów okrętowych dokonuje oceny kto z pasażerów tzw. kajutowych, będzie traktowany na równi z pasażerami pokładowymi. Ci pasażerowie nie mogli opuszczać statku, do tej pory, aż ich nie zabiorą na brzeg małe statki parowe, i nie zostaną poddani ocenie emigracyjnej. W oczekiwaniu na przewiezienie przez parowce, która jednorazowo zabierały po około 400 ludzi, dokonywana była odprawa celna. Trwała ona bardzo krótko, gdyż emigranci zazwyczaj nie posiadali rzeczy cennych, podlegających ocleniu. W trakcie tej kontroli wśród pasażerów krążą cywilni policjanci, zadaniem których jest wyłowienie osób poszukiwanych, i przestępców. Po kontroli celnej następuje dalszy etap. Parowce przybywają przed urząd emigracyjny, ale nie można z nich zejść do czasu aż, nie opuszczą go uprzednio przywiezieni pasażerowie co niejednokrotnie trwa całe godziny. Kiedy ich już wysadzą, udają się długim, drewnianym pomostem do góry, gdzie winni czekać na swoją kolej przejścia przed siedzącymi inspektorami. Tym sposobem wędrują gęsiego przed urzędnikami emigracyjnymi, z których każdy zadaje inne pytania. Lekarze niezbyt wiele czasu poświęcają przesiedleńcom. Pokładowi pasażerowie są poddawani kontroli lekarskiej jeszcze przed zaokrętowaniem w Europie, przy czym tamta kontrola nie musi być wiążąca dla lekarza emigracyjnego. Poza tym pokładowi pasażerowie w pierwszych dniach podróży poddani byli szczepieniom przeciwko ospie, tak że
lekarzom w Nowym Jorku nie pozostawało wiele pracy. W 1903 r. prawa do emigracji z uwagi na stan zdrowia odmówiono w 1797 przypadkach.
Tym bezwzględniej odnoszą się inspektorzy emigracyjni do pozostałych przesiedleńców. Zaskakują ich niby niewinnymi pytaniami, doprowadzając do granicy wytrzymałości.
Oto jakie zadają pytania:
- czym zamierzasz zajmować się w Ameryce ?
- Pracować, - odpowiada pytany.
- A masz już pracę ? - pyta inspektor.
Przesiedleniec stoi zasmucony. Boi się że, zostanie odprawiony z powrotem jeśli odpowie "nie", i odpowiada twierdząco, chociaż jeszcze nie wie kiedy i czym będzie się zajmował w Ameryce. Po tej odpowiedzi zostaje on odłączony od pozostałych jako "zakontraktowany pracownik" w celu odesłania do Europy, lub zostanie skazany za kłamliwą odpowiedź na areszt emigracyjny w Ellis Island. Przesiedleńców którzy w ten sposób skłamali, przewozi się z powrotem na statek. Jednakże, w czasie przedłużającej się drogi, jego oświadczenie często zapomina się, uznając że po prostu "tak" , odpowiadającemu wyrwało się przypadkowo. W 1903 r. w drogę powrotną z tego powodu odesłano 1086 "zakontraktowanych pracowników". Stoją dalej przesiedleńcy szczęśliwi że, udało im się uniknąć losu "kontraktowych pracowników", gdy tymczasem czeka na nich kolejna pułapka przy pytaniu o środki do życia. Jeden z inspektorów wiedząc ile przesiedleniec ma pieniędzy, pyta co przesiedleniec zamierza z nimi zrobić. Od udzielonej odpowiedzi uzależniona może być decyzja czy otrzyma zgodę na pozostanie, czy trzeba będzie wracać. Czy istnieje jakiś limit pieniędzy od którego uzależniona jest decyzja, tego nie udało się ustalić. Z praktyki wynika że, trzeba mieć pomiędzy 10 a 30 $. Pytanie o pieniądze służyło do regulacji ilości udzielanych decyzji emigracyjnych. Gdy chętnych było dużo, podnoszono limit posiadanych pieniędzy, gdy liczba przyjezdnych spadała, wymagania co do sum pieniędzy obniżano. Autor tego reportażu otrzymał zgodę na pobyt mając wszystkiego 8 $. W 1903 r. 5812 osób odesłano jako nie mających środków do pozostania w Ameryce. Skoro już odpowiedzi na pytania o pracę i posiadane środki pieniężne zadowoliły inspektorów, pytają teraz o końcowy cel podróży. Jeśli przesiedleniec odpowiada że, pozostaje w miejscu, dostaje pozwolenie na emigrację. Ale to
jeszcze nie koniec. Kolejny inspektor kieruje przesiedleńca do kasy gdzie posiadane pieniądze musi zamienić na amerykańskie, tym samym uniemożliwiając dokonanie korzystniejszej wymiany u ulicznych handlarzy. Po tym, z drżącym sercem przesiedleniec udaje się w kierunku wyjścia. Przechodząc wśród tłumu urzędników widzi olbrzymią galerię bogato zdobioną, kończącą się wyjściem do wolności. Za barierami kłębi się tłum witających emigranta różnymi obco brzmiącymi i nieznanymi propozycjami. Jeszcze nie rozumie ich znaczenia, kiedy ktoś nieznany chwyta go za brodę, ktoś inny daje mu takiego kopniaka że, leci na sześć - osiem kroków naprzód. Zasłania się, ogląda żeby zobaczyć kto go napada, pokazując zdziwione niejednokrotnie z głupią miną, oblicze. Jeszcze kilka kroków i teraz już wie jak wyglądają pierwsze kroki na amerykańskiej ziemi. Od teraz może już robić co tylko chce, jeśli po dotychczasowych przejściach pozostała mu na cokolwiek ochota.Tak przebiega droga do wolności tych nad którymi czuwała opatrzność.
Inaczej wyglądają losy przesiedleńców, którym lekarze bądź inspektorzy imigracyjni znaleźli jakikolwiek powód by ich zatrzymać. Zostają przetransportowani na Ellis Island, gdzie będą przetrzymywani w osobnych celach, do tego czasu, aż ich nie znajdzie rodzina lub krewni, ludzie którzy poręczą za nich finansowo, wyswobadzając z odosobnienia i kierując do ponownej weryfikacji przed urzędnikami emigracyjnymi, bądź specjalna komisja nie rozpatrzy ich prawo do uzyskania statusu emigranta. Ale takie przypadki zdarzają się rzadko, tylko z pomocą adwokata co kosztuje krocie, i mało kogo na to stać. Dlatego nie otrzymując z nikąd pomocy odstawiani są na statek którym przypłynęli i na koszt armatora odpływają do
ojczyzny.
Widzenie z zatrzymanymi na Ellis Island przesiedleńcami, którzy nie otrzymali prawa do emigracji, z członkami ich rodziny którzy przybyli razem, a prawo takie otrzymali, odbywało się w przygnębiających okolicznościach. Zatrzymanych przetrzymywano w ogromnej stalowej okratowanej klatce, przez które można było trzymać się za ręce i prowadzić rozmowę. Często po pożegnaniu okazywało się że widzieli się oni ostatni raz w życiu.Wszystko to odbywa się na Ellis Island, gdzie stworzono opisane warunki dla ubiegających się o emigrację. W innych miastach portowych takich warunków przesiedleńcom którym odmówiono prawa pobytu, nie zapewniono. W/g informacji generalnego komisarza d/s emigrantów, w San Francisco, przesiedleńców oczekujących na odesłanie do kraju pochodzenia przetrzymywano w zwykłych więzieniach do czasu zaokrętowania na statek lub do czasu gdy ustaną przeszkody w udzieleniu prawa emigracyjnego.Emigranci którzy otrzymali prawo pobytu, a w trakcie przesłuchań ujawnili jako miejsce docelowe inne niż Nowy Jork, przetrzymywani byli na Ellis Island do czasu gdy był zorganizowany wyjazd do zadeklarowanego miejsca osiedlenia. Oni byli poddani kontroli w trakcie podróży koleją. Organizatorzy przejazdów, w tym przypadku kompanie kolejowe, organizowały też transport parowcami. Przed podróżą organizator przejazdu emigrantów przedstawiał urzędowi na Ellis Island wystawione bilety podróży. Po przybyciu na miejsce emigrant stawał się wolny, będąc od tej pory dysponentem swojego losu.

 

Biblioteka Kresowa Potyczek z genealogią kontakt