Trip-hopowy jazz

bo maluje

Kolorowe szkiełka kalejdoskopu w lunety oku,
symetrycznym wzorem po cukierkach celofanu.
Jo-jo na gumce w trocinach ukryta serpentyna tajemna,
symetryczne wzorki cudownej urody, kradnę od zawsze.

Sroki zbudowały gniazdo w koronie drzew mojego ogrodu,
dom jest dla mnie fortecą ma tylne awaryjne wyjście
na wypadek wpadki. Dziś zaproszę Ciebie na ceremonie
w monochromatycznej czarce Raku, Czerwonej lub Czarnej,
wypijemy szczyptę Cejlońskiej herbaty, wsłuchamy się
w Sutrę ust.

Wystrzelą nasze kotyliony jak korki po szampanie z fety,
opadną zasłony, woale, przestaną istnieć granice, bose stopy
zatańczą Ługi Bugi. Pojedziemy do Nowego Orleanu posłuchać
Ragtime- rytmów synkopowych radosnych, wesołych dźwięków
z fortepianu. One-step ja Fred Astair a Ty Ginger Rogers.

Dom nasz jak palarnia opium, bez opium, na miłosnym haju.
Bonnie i Clyde wodewilowy film na ekranie, opada synoptyk
z wiadomości pogrążonych w kryzysie południowego zachodu.
Nas to nie tyczy, bez jednego wystrzału zdobywamy wzgórza
Golan.

Gładkie łóżko, pierwszy deszcz, zmienia w kobierzec zieleni
i kwiecia. Miłość roztopów rosą Hermonu, widoczna z wielu
części północnych ziem. Jak Orange w upalny dzień letni,
językiem giętkim, dobrej minetki, SiSi, długodystansowy seks.

Byki Baszanu jurne, orzą żyzną ziemię, miejsce schronienia,
pomiędzy twoimi udami, w zapachu soków, śliną z ust do ust.
Pierwotna siła, ciemna siła- co rozbłyska światłem naszych oczu.
Krok w krok, synchroniczny oddech, uśmiechem ust, z ust do ust.

Nasze wspólne rozmowy.

 

 

 


 

 

 

Index wierszy