poleci przez świat ziarnem zielone moje origami

glansują kandelabry w poświacie księżycowej
z półsnu kalandry kalibrują satynują papierowe
listki zapisane autystycznym maczkiem upstrzone
białe papierowe samoloty moje mandyliony

dotrę do ciebie przez księżycową kapadocję
radość rozpiera moją pierś twoje uda są jak
barakuda i dziewicza laguna subtropikalna
mierzeja lido piaskowa plaża morska bryza

bildo ekscytujące z pamiętnej podróży do bilbao
do kraju basków gdzie przez tygodni sześć
w języku esperanto ukrywaliśmy treść
i nie odnajdywaliśmy się w telewizyjnych skrótach
z dni zagłady nudnych telenowel masowej popkultury

twoje ciało bossa nova miasto miast miejscem
pokłonów cudownym ogrodem w tadż mahal
minaretem w którym muezzin nawołuje do modlitwy
a na ulicy trąbią klaksony i dzwonią dzwony
przedwcześnie oznajmiając moją i twoją śmierć
narodzenie lub nasze nieistnienie

wiedzieliśmy że jesteśmy dla sobie stworzeni
po pięciokroć dziennie a nawet więcej fikander
fikander jak palisander miłosna inkantacja
wojna na poduszki całowanie twoich stóp
i kosmatej cipki pachnącej cudownie

to tutaj gdzie szaleństwo wyzbywało się
przyzwoitości myśmy tworzyli zręby świętości
nasiennik terroryzm liryczny coś na wzór
hagii sophii

 

 


 

 

 

Index wierszy