"Jak ja was, kurwy, nienawidzę, jak ja się wami, kurwy, brzydzę"
Ja nie chcę załapać się na nagrodę Darwina przyznawaną
raz w roku dla idiotów odrzuconych w procesje ewolucji Poczytam
co lepsze losowe wypadki oczekującym w szpitalnej izbie przyjęć
wzbudzę powszechną konsternacje u niezdiagnozowanych
By przeżyć trzeba zaufać lekarzom nie zaś wysłannikom mocy
nadprzyrodzonych choćby one miały rozpięte nad tym Eldorado
błyszczące neony z obietnicą odległych rajów w zaświatach
Możliwe że zjadliwy rak przenosi się drogą kropelkową wprawdzie
to jest wątpliwe lecz ostrożności nigdy za wiele Czynniki patogenne
w pożywieniu uginają półki sklepów wielkopowierzchniowych
tu na przedmurzu dobrobytu
Gdy zobaczę nurkującego w kuble na śmieci w życiu go nie dotknę
no chyba że w rękawiczkach antyseptycznych by nie przeszło nic
na mnie z tej zarazy Tych gnijących wrzodów co ma na sobie jeden
z wielu bezdomnych
Wyrwę się i nie będę zwierzęciem do odstrzału a ten czy tamten
to znakomity tego przykład
Trzeba chapać i marzyć o raju no zabierz mnie za granicę no weź
ja się pracy nie boję mogę nawet na niby zmienić swoje nazwisko
by pracodawca nie musiał sobie na nim łamać języka
Chcę coraz więcej tej szeleszczącej muzyki bym obrósł w tłuszcze
przeniósł swoje geny śniady kolor cery sylwetkę atlety
wymościł gniazdko i powiesił dla niepoznaki na ścianie połamańca
na dwóch skrzyżowanych żerdziach